środa, 22 stycznia 2014

O Niedojrzałości, Dojrzałości i Przejrzałości: Teen Mom Poland vs. Obrzydliwe Matki 50+

Jaki jest najlepszy wiek na zajście w ciążę? Pod kątem biologicznym rzekomo pokrywa się on w wiekiem, od którego to baczniej należy obserwować ewentualne zmiany zmarszczkowe na swojej twarzy, tj. 20+. Magiczna liczba 20+ z jednej strony wyznacza moment, od którego my-kobiety zaczynamy się starzeć (czytaj: brzydnąć), z drugiej strony z kolei nabieramy gotowości do pełnienia roli, która wykracza poza naszą cielesność, choć dramatycznie też na nią wpływa. Widełki ram czasowych 20-30 to jednocześnie okres, w którym od kobiet się oczekuje. Może nie od razu, żeby w dzień po swoich 20. urodzinach obsesyjnie zaczęły myśleć tylko i wyłącznie o jednym, tj. dziecku i, co więcej, przeszły bezpośrednio do działania, aby spełnić swą biologiczną powinność w okresie najbardziej temu sprzyjającym, jednak oczekuje się, żeby o dzieciach myślały (uwzględniły w swoich planach na najbliższą dekadę). 
               Choć uwarunkowania biologiczne nie są jedynym wyznacznikiem „gotowości na dzieci” i niemożliwe jest umniejszenie znaczenia czynników materialnych czy psychologicznych, nie zmienia to faktu, że zdają się istnieć granice wiekowe, które w pewnym sensie legitymizują posiadanie potomstwa. Przekroczenie tych mglistych i nie do końca nakreślonych granic może być stygmatyzujące. Dolna granica akceptacji wydaje się być znacznie bardziej przejrzysta i klarowna: z chwilą uzyskania pełnoletności nabywa się p e ł n ą zdolność do czynności prawnych, więc w pewnym stopniu także zwiększony zakres odpowiedzialności, który przenika również w sferę seksualności. Tylko, czy liczby mogą decydować o czyimś poczuciu odpowiedzialności? Zdecydowanie nie. Idąc tym tropem i obniżając próg wiekowy docieram do następujących danych: „Według GUS co roku w Polsce prawie 20 tys. nastolatek rodzi dzieci.” [1] Zdaniem dyrektorki Departamentu Matki i Dziecka w Ministerstwie Zdrowia Dagmary Korbasińskiej:

każda ciąża nastolatki traktowana jest jako ciąża wysokiego ryzyka, choćby dlatego, że najczęściej jest nieplanowana i przyszła matka się do niej nie przygotowywała. […] [S]ytuacja dziewczyny w ciąży na ogół jest trudna i w związku z tym przeżywa wiele stresów. […] [Ś]wiadczenia medyczne osobom niepełnoletnim udzielane są za zgodą rodziców, więc zanim trafi do lekarza, ciężarna nastolatka musi poinformować o ciąży swoich rodziców. Dlatego na ogół nie pozostaje pod opieką medyczną od początku, często trafia do lekarza dość późno. - Każda ciąża nastolatki jest naszą porażką jako państwa i problemem, z którym nie my będziemy się zmagać. [2]

Przepiękne słowa, wielce wymowne. Dzieci nie są planowanie, nastolatki nie są przygotowane, wszystko na „nie”—w skrócie: jedna wielka porażka i same problemy dookoła. Porażka—państwa? Tak. Problem—już nie państwa? O nie, niekoniecznie. Celem państwa jest edukacja. To, że najbliżsi czy ogólnie pojęte „środowisko” pełnią kluczową rolę w kwestii „uświadamiania,” nie zmienia to faktu, że odpowiedzialności za nastoletnią nieodpowiedzialność nie da się zmyć z rąk państwa. Tylko, że nawet samo przyznanie się do zaniedbań w kwestii edukacji seksualnej nie zmniejszy ciężaru, który spoczywa na nastoletniej matce. Nie twierdzę również, że sama nastoletnia matka nie ponosi odpowiedzialności za pojawienie się na teście ciążowym tych „dwóch kresek szczęścia” (chyba, że mówimy o przypadkach gwałtu).
                Już 26. stycznia na antenie MTV zadebiutuje polska edycja popularnego reality show Teen Mom (tak na marginesie, dlaczego nie Teen Family). O tatusiach słyszy się kilka słów to tu to tam, jednak format programu zakłada przedstawienie sylwetek i perypetii nastoletnich mam i ich pociech. Cztery nastoletnie mamy będą rzekomo zmagały się z trudnościami codziennego życia, próbując pogodzić wychowanie dziecka z pracą i nauką. Najwyraźniej takie życiowe 3w1 jest idealnym materiałem na reality show. Rozrywka? Mało przyjemna. Szklany ekran przyjmie wszystko, z nastoletnich mam zrobi nawet celebrytki. W tej kwestii—nie ma wątpliwości. Gdzie w tym wszystkim jest odpowiedzialność? Nie czuję się kompetentna, ab oceniać ich indywidualne, prywatne decyzje, podjęte (przypuszczalnie) w pełni świadomie. Nie mogę jednak powstrzymać się, zresztą nie zamierzam, od krytyki tych, którzy z kolei zaciekle atakują dojrzałe macierzyństwo czy szerzej ujęte rodzicielstwo. 
               Nieodpowiedzialność! Głupota! Niedorzeczność! To nie mama tylko babcia! Pierwsze trzy epitety odbiłabym raczej w stronę tych „rzucających.” Kobieta nie jest ucieleśnieniem kanapki McRoyal kupionej przejazdem w pobliskim McDrive'ie, a jej okres przydatności do spożycia nie jest określony przez wymowne hasło na opakowaniu: „Uwaga gorąca zawartość.” Wiek nie jest wyznacznikiem dojrzałości, o czym pisze Kinga Marszał-Norsworthy w artykule zatytułowanym „Matki 50+ są obrzydliwe?” w jednym ze styczniowych (2012) numerów „Wysokich Obcasów.” Marszał-Norsworthy wskazuje na fakt, że „ciąże w wieku 50+ nawet w liberalnym Nowym Jorku pozostają wciąż tematem tabu.” [3] 
               O nastoletnich ciążach też nie jest łatwo mówić, zdecydowanie łatwiej jest najwyraźniej oglądać. To, co za szklanym ekranem, wydaje się mniej lub bardziej odrealnione, choć w takim samym stopniu stanowi schemat czyjejś codzienności jak codzienne mycie zębów. Podsumowując, o dojrzałości (lub przejrzałości) jednostki, technicznie ujmując, nie decyduje szereg cyfr w dowodzie osobistym. Składa się na nią wiele czynników, chociaż nie zawsze mamy nad nimi wszystkimi pełną kontrolę. Fakt faktem, w życiu bywa różnie, jak różne są same rodziny.

2. Ibid.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz