męskość – 1. zespół cech typowych dla mężczyzny; 2.
potencja płciowa mężczyzny; 3. potocznie: męskie narządy płciowe[1].
Męskość – zestaw cech przypisywanych stereotypowemu
mężczyźnie, silnemu fizycznie, który nigdy nie płacze i nie okazuje swoich
słabości, prace domowe uważa za obowiązek kobiet; te szanuje, ale traktuje je z
lekką pobłażliwością, nawet jeżeli nie powie tego głośno, uważa się za reprezentanta
płci wyższej, nie szanuje i nigdy nie odznaczy epitetem „męski” mężczyzny w
jakimkolwiek zakresie zniewieściałego bądź uprawiającego zawód stereotypowo
kobiecy[2].
Punktem wyjścia niniejszego tekstu była refleksja nad dwiema
kwestiami, w mniejszym bądź większym stopniu wiążącymi się ze sobą. Pierwsza
dotyczy nieMęskich mężczyzn, natomiast druga mężczyzn Męskich i ich wpływu na
kobiety.
B. Friedan w swojej książce "Mistyka kobiecości" nie wprost, ale jednak wskazuje na mężczyzn jako
na winnych ukształtowania modelu kobiety jako pani domu. Sfrustrowane mężatki i
matki, których rzekomym marzeniem od dziecka jest mieć dom na przedmieściach,
gromadkę dzieci, przystojnego męża i móc im wszystkim usługiwać, prasując,
gotując, sprzątając czy czyszcząc ubikację. Na przestrzeni kliku lat
redaktorami naczelnymi i głównymi autorami tekstów do pism kobiecych stają się
mężczyźni. Tworzą oni tytułową mistyczną kobietę, a jednocześnie nie
bagatelizując przy tym problemu, który powstał w społeczeństwie kobiet, tworzą
mistycznego mężczyznę. Mężczyzna ten ma być silny, nieść pomocną dłoń, być
obrońcą swej żony i dzieci, a co najważniejsze ma zarabiać na swoją rodzinę i w
żadnym wypadku nie może pomyśleć o tym, by pomóc żonie w domowych obowiązkach,
nie może być również zbyt czuły dla dziecka, jeśli jest ono chłopcem. Powinien
dawać synowi przykład, jak należy po Męsku postępować. Córkę może rozpieszczać
i traktować jak swoją księżniczkę.
Ten mężczyzna zdaje się tak głęboko wchodzić w swoją
rolę, że potrzebuje więcej czasu niż kobiety by odczuć na tyle silną potrzebę,
by to zmienić, choć być może taka rola może wydawać się Mężczyznom po prostu
wygodna. Wielu Mężczyzn nadal tkwi w tej pułapce, podobnie jak wiele kobiet w
swojej mistyce, ale nie ich dotyczy niniejszy tekst.
Osobiście pochodzę z domu w moim odczuciu wyjątkowo
postępowego w zakresie obowiązków domowych. Zawsze obowiązywał ich podział,
choć jest oczywiście kilka rzeczy, których mój tata nigdy nie robił, jak mycie
naczyń czy pranie. Swoją drogą, od dwóch lat rodzice mają zmywarkę. Niemniej
jednak ten podział obowiązków jest trochę sztuczny, gdyż wszystko, co robi mój
tata, to wypełnianie poleceń mamy, nigdy z własnej inicjatywy nie odkurzy albo
nie umyje umywalki, wszystko musi być zapisane na magicznej liście „prac do
zrobienia”.
Podobnie ma się sytuacja w moim małżeństwie, choć
osobiście uważam za sukces to, że razem z mężem dzielimy się obowiązkami,
zwłaszcza że pochodzi on z domu raczej stereotypowego, ale to ja muszę zwrócić
uwagę na to, co trzeba zrobić, i również ja wyznaczam zadania do zrobienia.
Swoją drogą nie wiem, dlaczego uważam to za sukces, naturalne powinno być, że
dwójka dorosłych ludzi mieszkająca razem wspólnie dba o swój dom, każdy w
równym zakresie.
Mam jednak wrażenie, że w Polsce powstał model mężczyzn,
który nie dość, że jest rozpieszczany przez swoją żonę, a wcześniej matkę, bo
ta wykonuje wszystkie prace domowe, to jeszcze zostało mu udzielone prawo do
odpoczynku po dniu pracy, kobieta tymczasem po dniu pracy odpoczywa, biegając z
odkurzaczem, wywieszając pranie czy zmywając naczynia, ot taka darmowa
siłownia. Problem w tym, że mężczyźni, po pierwsze, są tego uczeni od pokoleń,
a po drugie, że może nawet jeżeli chcieliby to zmienić, to tego nie robią, bo
„co powiedzą chłopaki z pracy”. Mistyka męskości polega więc na jakimś tajnym
wzorcu Męskiego mężczyzny, który został wypracowany przez lata i którego oni
nie chcą zmienić nie dlatego, bo tak im wygodnie, choć może również dlatego,
ale ponieważ są tak przepełnieni dziwnym rodzajem dumy, że się na to nie godzą,
bo to nieMęskie.
Wywód ten nie ma na celu usprawiedliwienia takiego
zachowania, a jedynie zwrócenie uwagi na to, że być może fakt, że w którymś
momencie w Stanach Zjednoczonych powstał model Pani Domu, problem z emancypacją
kobiet i jakby nie patrzeć nadal istniejąca dyskryminacja kobiet na wielu
poziomach, wynika między innymi ze swoistego blokowania nas przez mężczyzn.
Bynajmniej nie z faktu, że mężczyźni uważają nas za płeć gorszą czy niezdolną
do niektórych czynności, tylko z jakiegoś dziwnego zjawiska socjologicznego –
swego rodzaju pędu za większością, cichego głosu mistyki męskości: „jesteś
mężczyzną, nie możesz prać i odkurzać, jesteś mężczyzną musisz zarabiać więcej
niż kobieta etc.” Natomiast wszyscy mężczyźni, którzy nie słyszą tego głosu i
uwolnili się od pędu grupy, są uważani za mężczyzn gorszego sortu, wmawia się im,
że skoro sprzątają albo sami sobie prasują, to znaczy, że są pod tzw.
pantoflem.
Co ciekawe, mam wrażenie nie ma na to wpływu
wykształcenie, wewnętrzna wrażliwość czy model rodziny, w jakim się wychowali.
Przykładem może być grupa mężczyzn należąca do młodzieżowej elity warszawskiej,
wykształcona, niezależna, mocno ukulturalniona. Mężczyźni, o których mowa,
nigdy nie powiedzą na głos o dyskryminacji kobiet, wręcz przeciwnie w pierwszym
momencie można by odnieść wrażenie, że są feministami, a jednak po bliższym
ich poznaniu widzimy ich prawdziwe podejście i przejawy lekceważenia głosu
kobiet. Kobiety w ich otoczeniu są traktowane jak maskotki. Jeśli mają ochotę z
nimi podyskutować, robią to, jak im się to nudzi albo nie zgadzają się z ich
zdaniem, bagatelizują ich podejście, nierzadko również wyśmiewają.
Mój mąż powtarza mi zawsze, że jestem jego „mądrą główką”
i kiedy przeżywam chwile załamania, zastanawiam się, czy zmienić pracę albo iść
na kolejne studia, mówi mi, że mogę wszystko, ale w dyskusji na temat możliwość
kobiet wyraża nierzadko opinię, że jest wiele prac, do których kobieta się nie
nadaje, oczywiście dodaje, że jest tak samo wiele prac, do których nie nadaje się
mężczyzna. Na moje pytanie: „czyli ja do czegoś się nie nadaje?” odpowiada, że
jestem wyjątkiem. Podobnie jako wyjątek traktuje inne kobiety z naszego
otoczenia, ale generalnie ma również zdanie częściowo dyskryminujące.
W kancelarii prawniczej, w której pracuję, również da się
odczuć, że wielu mężczyzn, mimo że na co dzień mają do czynienia z kobietami
prawniczkami, nierzadko lepszymi od nich samych, traktują je jako wyjątki
potwierdzające regułę. Oznacza to, że mimo upływu czasu, ogromnych zmian
będących wynikiem emancypacji kobiet i rozwoju feminizmu ogólna myśl na temat
kobiet jest dalej dyskryminująca. Nie będę tutaj rozwijać wątku podejścia i
zdania na temat feminizmu w dzisiejszym świecie, gdyż większość mężczyzn
kojarzy go tylko i wyłącznie z agresywnymi przedstawicielkami tego nurtu, które
– jak to jest mówione – nie wiadomo, po co krzyczą.
Na tym etapie rozważań chciałam zwrócić uwagę na drugi
problem wynikający z mistyki męskości, a mianowicie na ofiary modelu Męskiego
mężczyzny, którymi są nieMęscy mężczyźni. Nie mam tutaj na myśli bynajmniej
mężczyzn homoseksualnych, którzy częściej odznaczają się dużą liczba cech
stereotypowo przypisywanych kobiecie. Bardziej chciałam się skupić na
mężczyznach heteroseksualnych, których zachowanie, zainteresowania czy poglądy
są w powszechnym odczuciu nieMęskie. Pozwolę sobie użyć określenia zniewieściały[3]
mężczyzna.
Jakkolwiek kolokwialnie to zabrzmi, jest mi osobiście
szkoda nieMęskich mężczyzn. O kobiety walczą głównie kobiety. Jeżeli czujemy
się poszkodowane czy dyskryminowane, szukamy pomocy albo odpowiedzi w
fundacjach czy organizacjach feministycznych. W większym czy mniejszym stopniu,
jeżeli same tego nie robimy, wiemy, mamy poczucie, że ktoś walczy o nasze
prawa. Zniewieściali mężczyźni w teorii nie potrzebują nikogo, kto powinien
walczyć o ich prawa. Mają dostęp do pracy, jakiej chcą, mogą zarabiać tyle, ile
chcą, siłą rzeczy nie muszą się martwić o prawo do aborcji. Jednakże napotykają
ściany, w znaczeniu emocjonalnym, zarówno ze strony kobiet, jak i mężczyzn.
Tancerze, fryzjerzy, sekretarze, asystenci, pielęgniarze etc., wszyscy ci
mężczyźni, którzy wykonują bądź chcą wykonywać zawód tradycyjnie uważany za
zawód kobiecy, są narażeni na szykanowanie, na brak poszanowania ich wyborów,
na złośliwe komentarze etc.
Wykonywane zawody są jednak już coraz mniej
problematyczną sprawą. Jednakże zachowanie zniewieściałe stanowią ogromny
problem. Sztampowym przykładem może być wzruszenie się na filmie i płacz u
mężczyzny w innych okolicznościach. Ostatnio w metrze byłam świadkiem sceny,
która bardzo mnie poruszyła. Do pociągu metra weszła gromadka dzieci, na oko w
wieku około 7 – 8 lat. Chłopcy i dziewczynki chcieli usiąść na wolnych miejscach,
których nie było dużo. Jedna z dziewczynek popłakała się i jakiś młody
mężczyzna ustąpił jej miejsca. Chwilę później popłakał się chłopiec z tego
samego powodu, a jakaś starsza pani, która bagatela nie miała nic wspólnego z
całą wycieczką zwróciła się do niego: „nie płacz, chłopcy nie mogą płakać!”.
Nie chciałabym wnikać w używanie takich określeń jak
„baba!”, „co za cipa?!” etc. Jak widać słowa określające kobiety bądź ich
narządy płciowe wypowiedziane z odrazą lub w negatywnym znaczeniu wymagają
osobnego omówienia.
Wszyscy, nie tylko mężczyźni, stworzyli mistykę męskości.
Można by dojść do wniosku, że zamyka nam się swego rodzaju koło. Kobiety w
dużej części krytykują zniewieściałych mężczyzn, Męscy mężczyźni uważają, że to
hańba dla ich gatunku. Wynika z tego, że mamy kobiety chcące być równo
traktowane, a traktujące bez należytego szacunku część mężczyzn i mężczyzn
dyskryminujących kobiety i niedopuszczających do siebie myśli, że może istnieć
niemęski mężczyzna.
Pisałam ten tekst z zamiarem, by wszystkie poruszone w
nim kwestie stały się powodami do dyskusji, do zastanowienia się nad swoim
podejściem do omawianych spraw.
Na koniec chciałam zwrócić uwagę jeszcze na jedną
kwestię, a mianowicie, że wyjątkowo trudno podjąć decyzję, co robić w życiu i
znaleźć swój cel, więc jeśli ktoś miał tyle szczęścia i samoświadomości, by
znaleźć swoją drogę życiową, powinno się go wspierać w tym bez względu na to,
czy jest to kobieta chcąca pracować w hucie, czy mężczyzna, który chce zostać
baletmistrzem, ale to tylko taka sugestia.
[1] Słownik języka polskiego
[2] Definicja stworzona na potrzeby
niniejszego tekstu. Słowo Męskość i jego pochodne pisane dużą literą będą
odnosić się do tejże definicji.
[3] niestety nie znajduję innego
określenia, którym mogłabym najszybciej opisać mężczyznę będącego podmiotem
moich rozważań pozwolę sobie go nadal używać z zastrzeżeniem wyrażenia moich
obiekcji co do tego słowa, gdyż fakt, że słowo to jest często używane w
negatywnym znaczeniu już jest krzywdzące zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn.
Pani Agnieszko, jestem mężczyzną z krwi i kości. Silnym fizycznie jak również psychicznie, chociaż sporo złego w życiu mnie spotkało. Najważniejsze dwie cechy jakie w sobie posiadam to wrażliwość i empatia. Potrafię się wzruszyć oglądając film, potrafię się wzruszyć, kiedy widzę cierpienie innego człowieka. Te dwie cechy sprawiają, że czuję się mężczyzną kompletnym mimo wad jakie posiadam. Jeśli ktoś mi mówi, że prawdziwy mężczyzna to ten w typie "macho" - śmieję się tej osobie w twarz!
OdpowiedzUsuń