Marta Krasuska
Kilka lat temu mój znajomy otrzymał propozycję wyjechania do
nowoutworzonej londyńskiej filii firmy, w której pracował w Polsce. Podczas
kilku sesji szkoleniowych w różnych oddziałach firmy na terenie UE, które
warunkowały sfinalizowanie awansu, poznał dwóch Francuzów, którzy również mieli
wejść w skład ekipy nowego oddziału. Serdeczne relacje między nimi były
podstawą podjęcia decyzji o wspólnym wynajęciu domu w Londynie. W dniu
finalizacji umowy najmu, jeden z Francuzów „dokonał coming outu”- ujawnił swoją homoseksualność. Mój kolega,
roztrzęsiony i zdenerwowany zadzwonił do mnie z pytaniem: „Co ja mam teraz zrobić???
On jest gejem!”. Byłam zdruzgotana- młody, wykształcony, podróżujący po świecie
chłopak ma problem, ze jego przyszły współlokator jest gejem! I co w związku z
tym?!
Nasza rozmowa była krótka:
-
Czy coś z jego strony ci grozi?- zapytałam.
-
Nie, przecież nie jest kryminalistą.
-
Czy jest to choroba, która możesz się zarazić?
-
No nie.
-
Czy cechy, które Ci u niego odpowiadały na tyle
by się zaprzyjaźnić, nagle po tym wyznaniu zniknęły?
-
No nie. Fajny jest, lubię go.
-
Więc w czym jest problem?
-
Hmm. No w zasadzie to chyba nie ma. Dobra, masz
rację.
Mieszkali w niezmienionym składzie 4 lata i przyjaźnią się
do dziś.
Wiem dlaczego tak zareagował- nigdy wcześniej nie poznał wyoutowanego geja, wychowywany był w
rodzinie bardzo religijnej i tradycyjnej, żeby nie powiedzieć konserwatywnej, w
której homoseksualizm traktowano jak zboczenie. Rzeczywistość, konkretny
przypadek był niekompatybilny z wzorcem, wtłoczonym do głowy w procesie socjalizacji.
Tekst Tomasza Basiuka „Coming
out po polsku” przywołał w mojej pamięci tamtą sytuację. Jak pisze Basiuk, coming out z jednej strony opisuje
działanie jednostki, zaś z drugiej odnosi się do procesu społecznego, który
polega na budowaniu społecznej widoczności mniejszości seksualnych. Ujawnienie
nigdy nie jest jednorazowym aktem. W przywołanej przeze mnie historii Francuz-gej
był świadomy swojej seksualności- dokonał wewnętrznego coming outu; zaś jego ujawnienie się nie było jednokrotną sytuacją,
przyszli współlokatorowie nie byli pierwszymi adresatami tego komunikatu. Jego
pojedynczy akt ujawnienia się stał się elementem budowania widoczności osób o
orientacji nieheteronormatywnej. Widoczność ta określana jako polityka
tożsamościowa, jak pisze Basiuk, oparta
jest na tzw. modelu etnicznym, zakładającym, ze mniejszość homoseksualna jest
podobna do mniejszości etnicznych w tym sensie, że wyróżniają ją pewne cechy
dające się opisać jako różnice kulturowe i że wyodrębnienie tej mniejszości
jest związane z jakąś forma społecznej opresji. Przeświadczenie kolegi, o niemożliwości
spotkania geja czy lesbijki w sferach, w których on się poruszał, uzasadnia
prawdziwość tezy Basiuka o istnieniu „homoseksualnej szafy”- niewidoczności
osób homoseksualnych. To wspomniana (nie)widoczność jest natomiast elementem
różnicującym sytuację mniejszości etnicznych i mniejszości seksualnych.
Zaryzykuje w tym miejscu stwierdzenie, że widoczność ma
szansę determinować uznanie. Powszechny coming
out gejów i lesbijek, ujawnienie się w ich najbliższym otoczeniu: na
gruncie rodziny, znajomych, współpracowników może odczarować negatywne emocje i
stereotypy, które funkcjonują w polskim społeczeństwie w stosunku do
wszystkich, którzy znaleźli się poza definicją heteronormy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz