wtorek, 11 marca 2014


JOANNA SOCHACKA
Feministka /feminista – autodefinicja czy zespół warunków?

Jestem feministą, ponieważ wiem, ze nierówność i dyskryminacja płci są tak powszechne, że niemal niedostrzegalne” [Wiktor Osiatyński][1]

„Feministki maja ze mną problem. Gdybym była kurą domową , która nie wychodzi z kościoła, to wtedy mój opór np. przeciwko kobiecym parytetom w biznesie byłby zrozumiały. Tymczasem ja jestem ultraliberałem . Uważam, że skoro mnie się udało bez żadnego wsparcia, to każda kobieta może powtórzyć moja drogę” [Grażyna Piotrowska – Oliwa][2]

 

 

Problemy ze zdefiniowaniem feminizmu nie są niczym nadzwyczajnym i nowym, jednak w patriarchalnym heteronormatywnym systemie społecznym utożsamienie się z ruchem kwestionującym filary tego systemu    może okazać się trudne.  Z drugiej strony czy możliwa jest autodefinicja siebie jako feministki przez kobietę która popiera postulaty związane z liberalizacją rynku pracy i parytety parlamencie i w zarządach spółek, ale sprzeciwia się liberalizacji ustawy antyaborcyjnej i nie zgadza się na tytułowanie jej „prezeską”? Czy bycie feministką / feministą to rola, styl życia, identyfikacja z pewnymi postulatami czy sformułowanie to w ogóle nie ma sensu i zamiast niego należałoby raczej deklarować poparcie dla feminizmu jako pewnej ideologii, oczywiście jeżeli zgodzimy się z tym, że feminizm jest ideologią i ustalimy punkty graniczne postulatów mieszczących się w jego ramach. Czy zagadnienia problematyzowane przez współczesne ruchy kobiece, np. w Polsce przez Kongres Kobiet mieszczą się w ruchu feministycznym, a spektrum tych zagadnień reprezentuje problemy współczesnych kobiet jako pewnej zbiorowości?

Nie jest tajemnicą, że  - po pierwsze - wiele kobiet, które w codziennym życiu i aktywności zawodowej korzysta ze zdobyczy ruchu feministycznego i emancypacyjnego, jednocześnie odcina się od feminizmu, a po drugie – niejednokrotnie nawet kobiety, których działalność publiczna, społeczna, czy polityczna sprzyja interesom kobiet, także nie chcą być nazywane feministkami.  Problem ten dotyczy także mężczyzn, albowiem dla nich publiczna deklaracja poparcia dla feminizmu łączy się najczęściej z podważeniem ich męskości i podważeniem ich heteroseksualności[3].  Na drugim biegunie zagadnienia  znajduje się natomiast cała masa kobiet, które popierając niektóre postulaty formułowane przez szeroko pojęty ruch kobiecy – z przyczyn religijnych, środowiskowych  lub społecznych, nie identyfikują się z innymi postulatami feminizmu, niejednokrotnie definiując jednocześnie siebie jako feministki.  Dylematy te wzmocnione zostają przez obecny w mainstreamowych mediach współczesny wizerunek feministki, który nie dotyczy już tylko przysłowiowej „babochłopki” – do której społeczeństwo zdążyło już się przyzwyczaić i która często bywa traktowana z przymrużeniem oka, lecz obejmuje wykształcone przedstawicielki elity intelektualnej, klasy średniej oraz aktywne działaczki, organizatorki i uczestniczki marszów i iventów – najczęściej młode kobiety z dużych miast głośno i swobodnie mówiące o ważnych – z ich punktu widzenia  -  sprawach. To powoduje, że w odbiorze społecznym feminizm bywa często postrzegany jako wielkomiejski styl życia, pewna rola - co było szczególnie jaskrawo podkreślane po organizowanym w 2013 r. przez środowiska feministyczne „Marszu Szmat” – który określany był jako styl zabawy wielkomiejskiego lewactwa, hordą wojujących feministek.

Na gruncie Polskim bardzo duże znaczenie ma również fakt, że feminizm od lat przedstawiany jest jako obca naleciałość, coś całkowicie nie-polskiego, coś czego „prawdziwe Polki” nie potrzebują, co jak wynika z obecnego w nurcie narodowo – katolickim przekonania o bezkonfliktowej, harmonijnej polskiej wspólnocie, w której kobiety mają szczególną uwzniośloną pozycję[4]. Z taką reprezentacją trudno jest utożsamiać się bardzo wielu kobietom, które bardzo często nie negując słuszności samych postulatów feministek, odcinają się całkowicie od ruchu który go reprezentuje. Zamienne jest to, że mimo oczywistego faktu, iż działaczkom feministycznym zawdzięczamy społeczne podjęcie tematu walki z przemocą seksualną i domową, która właśnie dzięki temu ruchowi doczekała się uznania jej za poważny problem społeczny, wiele kobiet korzystających z zdobyczy tego ruchu, nadal nie utożsamia się z feminizmem[5].

Zgodnie z definicją zawartą w „Słowniku Teorii Feminizmu” – nie ma i nie może być jednej definicji feministki ze względu na różnorodność postaw, upodobań, ras, grup społecznych i preferencji seksualnych kobiet, które uważają się za feministki lub są przez inne kobiety tak nazywane[6].  Definicja ta – abstrahując od tego, że wyłącza możliwość definiowania przez nie-kobietę, oraz ogranicza to pojęcie do feministki bez jednoczesnego zdefiniowania feministy - doskonale problematyzuje postawione przez mnie pytanie związane z tożsamością feministyczną sprowadzające się do zagadnienia czy feminizm polega na autodefinicji, czy też konieczne jest spełnienie pewnych warunków brzegowych, a jeżeli tak  - to o jakie warunki chodzi. Odpowiedz na to pytanie nie jest oczywista, bo tak jak nie ma jednego feminizmu, tak też trudno byłoby wskazać katalog postulatów, stanowiących jego esencję. Już odpowiedz na podstawowe pytanie  - czy feminizm jest ruchem społecznym czy ideologią  - prowadzić może sporów pomiędzy różnymi odłamami feminizmu. Z definicji zawartej w „Słowniku Teorii Feminizmu” wynika, że feminizm obejmuje zarówno doktrynę równych praw dla kobiet (w praktyce zorganizowany ruch na rzecz praw kobiet) jak i ideologię przeobrażeń społecznych, i wyzwolenia kobiet opartą wspólnym – zdaniem autorów – wszystkim odłamom feminizmu przekonaniu, że kobieta cierpi niesprawiedliwość z powodu własnej płci[7]. W dalszej części autorzy wskazują na różnice pomiędzy feminizmem abolicjonistycznym, anarchistycznym,  chrześcijańskim, czarnym, duchowym, kulturowym, lesbijskim, liberalnym, marksistowskim, niezrzeszonym, radykalnym, socjalistycznym, transcendentalnym, żydowskim i rodzinno – domowym.   Wskazana powyżej definicja nie odzwierciedla jednak całego spektrum poglądów i zagadnień mieszczących się zwłaszcza w trzeciej fali feminizmu.  W definicjach znajdujących się w publikacjach popularnonaukowych, w tym w Encyklopedii PWN i Wikipedii  – akcentuje się z kolei różnice w zakresie feminizmu pierwszej, drugiej i trzeciej fali – co także nie pozwala na jednoznaczne i precyzyjne zdefiniowania pojęcia, zwłaszcza w kontekście pytania czy możliwa jest autodefinicja siebie jako feministki poprzez identyfikację z postulatami pierwszej fali, z jednoczesnym odrzuceniem postulatów drugiej i trzeciej fali feminizmu.  Sławomira Walczewska zastanawiając się jak powinien wyglądać współczesny feminizm stwierdza, że na szczęście nie stanowi on zamkniętej teorii, lecz jest żywą formacją myślową, w której ciągle jest miejsce na nowe pytania[8].  

Na problem braku zgodności co do tego czym właściwie feminizm, oraz wynikające z tego implikacje praktyczne zwróciła uwagę również bell hooks wskazując, iż brak konsensusu w zakresie przyjęcia definicji ruchu feministycznego, lub chociażby określenia solidnych fundamentów stanowiących podwaliny pod dalszą dyskusję skazuje ten ruch na porażkę[9]. Zdaniem autorki problem autedefinicji oraz identyfikacji z  feminizmem ma głębokie podłoże psychologiczni i socjologiczne i społeczno – kulturowe i wynika z faktu, że mimo wielu niekwestionowanych osiągnięć feminizm nadal nie jest masowym ruchem politycznym, lecz ruchem który realizuje interesy, z którymi nie identyfikuje się znaczna część kobiet.  Panujące powszechnie przekonanie, że „wszystko uchodzi” oznacza – zdankiem bell hooks - że każda kobieta dążąca do zrównania swojej pozycji z mężczyznami, bez względu na to czy jej przekonania mieszczą się w nurcie prawicowym, konserwatywnym, nacjonalistycznym, lewicowym, czy komunistycznym – może nazywać siebie, lub być nazywaną feministka, co nie doprowadzi do zbudowania solidnego ruchu politycznego mogącego doprowadzić do pożądanych zmian społecznych, w zakresie zniesienia dominacji i elitaryzmu we wszystkich relacjach miedzy ludźmi[10].  Oczywiście spostrzeżenia bell hooks osadzone zostały w zupełnie innych realiach społecznych i dotyczyły w dużej mierze kwestii związanych z rasizmem i kolonializmem społeczeństwa amerykańskiego, jednakże mogą one mieć zastosowanie również do realiów polskich. Tak jak w Ameryce bardzo długo ruch feministyczny był wizją białych kobiet z klasy średniej, tak współcześnie w Polsce mamy również doczynienia  ze swoistą nadreprezentywnością kobiet z klasy średniej w ramach ruchu feministycznego. Jednak czy zdefiniowanie feminizmu w kategorii ruchu politycznego na rzecz zniesienia wszelkich form dominacji, a więc nie tylko dominacji seksistowskiej, ale również dominacji wynikającej z rasy i klasy – co postuluje bell hooks - nie sprawi, że postulaty dotyczące spraw kobiet znikną w ogólnych hasłach socjalizmu?

Zgadzając się co do zasady z tak postawioną tezą, należy jednak zadać sobie pytanie czy szukając wspólnej płaszczyzny porozumienia tożsamej dla wszystkich kobiet – feminizm nie skarze sam siebie na niepowodzenia? Odnosząc to pytanie do realiów polskich i współczesnego ruchu kobiecego w Polsce przywołać należy wątpliwości i pytania jakie ze środowisk feministycznych kierowane są pod adresem corocznej inicjatywy Stowarzyszenia Porozumienie Kobiet 8 Marca – Kongresu Kobiet, o wyraźnie prorynkowych i liberalnych zapatrywaniach. O ile bowiem Manifa dalej utożsamiana jest ze światem kobiet pracujących i  - z założenia  - reprezentuje i interesy wyzyskiwanych pracownic, o tyle Kongres Kobiet zdaje się – także ideologicznie – reprezentować i promować kobiety biznesu, „super – mamy” i „super bohaterki” – jak w jednym z felietonów określiła je Agnieszka Graff[11].  Czy istnieją w ogóle jakieś wspólne interesy dla kobiet, które na swojej ciężkiej ścieżce kariery dochodzą do punktu w którym dotyka ich „szklany sufit” i „lepka podłoga”, kobiet wkraczających na listy najbogatszych i najbardziej wpływowych Polaków / Polek i kobiet, które ze względu na istniejące i postępujące rozwarstwienie społeczne i ekonomiczne pracują za marne grosze i ze względu na ograniczenia społeczno – ekonomiczne nie maja szansy na przyzwoitą edukację dla swoich dzieci, równy dostęp do służby zdrowia?

Kolejna trudność wiąże się z tym, że dla znacznej części kobiet identyfikacja z feminizmem nie jest możliwa z tej prostej przyczyny, że w zasadzie nie są pewne znaczenia tego słowa, które budzi bardzo różne – często negatywne - skojarzenia. Magdalena Środa zauważa, że pytanie „czy jest pani feministką?”  jest z gatunku pytań „czy jest pani terrorystką / komunistką? a w wersji bardziej radykalnej „czy ma pani cos wspólnego z K. Szczuką?”[12]. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez prof. Małgorzatę Fuszarę zdaniem respondentów feministki to: „osoby, które chcą sobie podporządkować mężczyzn”, czy „odrzucając mężczyzn”, a feminizm to „coś urojone porze kobiety”, „coś czego nie powinno być”, demoralizacja życia społecznego” [13]. Stereotyp ten będzie miał największe znaczenia dla tych kobiet, które identyfikują się jako osoby wierzące, czy też związane z Kościołem Katolickim, oraz osoby o poglądach prawicowych, albowiem te właśnie środowiska powielają i utrwalają stereotyp feministki jako kobiety samotnej, nienawidzącej mężczyzn, najczęściej brzydkiej i niezadbanej, lesbijki, walczącej z tym co naturalne, tradycyjne i boskie. Także powszechna homofobia odstrasza niektóre kobiety przed poparciem ruchu który kojarzony jest jako grupa „przyjazna” środowiskom nieheteroseksulanym. W warunkach polskich problem identyfikacji z feminizmem nabiera szczególnego znaczenia ze względu na swoją specyfikę i uwikłanie kwestii dotyczących spraw kobiet w historyczny kontekst kulturowy i religijny, który Sławomira Walczewska określa mianem  rycerskiego kontraktu płci[14].  Szarmancki i rycerski mężczyzna i pełna godności, miłości i poświęcenia elegancka dama – to w naszym nadwiślańskim kręgu kulturowym nadal model wartościowej relacji płciowej, w której to co kobiece i to co męskie jest znane, oswojone i poparte „tradycją”.  Zasady rycerskiego kontaktu płci okazały się jednak bardzo kontrowersyjne i trudne do zniesienia w zakresie problemu aborcji – który w moim odczuciu – w Polsce stanowi jedną z poważniejszych spraw determinujących identyfikacje z feminizmem.  Radykalizacja środowisk prawicowych i skupionych wokół Kościoła Katolickiego w zakresie sprawy aborcji związana z zawłaszczeniem i ideologizacją języka dotyczącego tej sprawy, powodują, że bardzo wiele kobiet która identyfikuje się postulatami feminizmu – boi się łatki „feministki” jak osoby która jest za „zabijaniem (nienarodzonych) dzieci”. W tych środowiskach często na określenie feministek stosuje się termin feminaziska, który będąc oczywistym oksymoronem językowym jest jednocześnie  sprytnym narządzeniem propagandy[15].  Łatka „feministki” przeszkadza jednak nie tylko kobietom religijnym, ale również bardzo często kobietom, którym udało się osianą sukces zawodowy, które – pod wpływem charakterystycznego dla naszych czasów neoliberalizmu – swój jednostkowy sukces postrzegają jako wynik swojej pracy i dowód na zbędność wszelkich postulatów głoszonych przez feministki. Być może dlatego ikoną neoliberalizmu stała się przedsiębiorcza, elastyczna zdolan do konkurencji z innymi, ofiarna pracowniczka, bizneswoman, super matka która utrzymuje siebie, doskonale łączy karierę zawodową z obowiązkami domowymi a wszystko to czyni na prywatny rachunek.

Uważam, że odpowiedz na moje pytanie nie jest łatwa, albowiem tak jak nie ma jednej definicji feministki, nie ma również jednej definicji ruchu feministycznego i feminizmu. Feminizm od zawsze był pewnym niszowym światopoglądem, który podważał, to co na pozór wydawało się oczywiste, to co najbardziej w kulturze zakorzenione. Związana z feminizmem lewicowa wrażliwość skłania mnie jednak ku tezie, aby pozwolić każdej osobie na możliwość autodefinowania siebie jako feministki / feministy.



[1] Osiatyński Wiktor „A czy ty jesteś feministą?” w: Gazeta Wyborcza 19 czerwca 2009 r.
[2] Moja droga na szczyt: Grażyna Piotrowska – Oliwa w: Bloombergbusinessweek.pl 17.02.2014
[3] Na ten temat pisał między innymi - Katz Jackson, tłum. Danicka Małgorzata, Dzierzgowska Anna, Naumowski Paweł, Nowakowska Katarzyna, Rutkowska Ewa; „Paradoks Macho. Dlaczego niektórzy mężczyźni nienawidzą kobiet i co wszyscy mężczyźni mogą z tym zrobić”; Wydawnictwo Czarna Owca, Fundacja Feminoteka, Warszawa 2012;
[4] Graff Agnieszka „Magma i inne próby zrozumienia o co tu chodzi”, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2010;  Walczewska Sławomira „Damy, rycerze i feministki”, Wydawnictwo eFKa, Kraków 1991;
[5] Moje doświadczenia z pracą z kobietami dotkniętymi przemocą, które korzystają z pomocy oferowanej przeze mnie w ramach bezpłatnej pomocy prawnej dla kobiet – ofiar przemocy wskakują, że kobiety te nie tylko nie utożsamiają się z feminizmem, ale wręcz stanowczo zaprzeczają jakimkolwiek próbom identyfikacji z tym ruchem.
[6] Humm Maggie (tłum. Umińska Bożena, Mikos Jarosław); „Słownik Teorii Feminizmu”; Wydawnictwo Semper, Warszawa, 1993; str. 59 fragment definicji feministki
[7] Humm Maggie (tłum. Umińska Bożena, Mikos Jarosław); „Słownik Teorii Feminizmu”; Wydawnictwo Semper, Warszawa, 1993; str. 60 fragment definicji feminizmu
[8] Walczewska Sławomira w: Walczewska Sławomira (wstęp i redakcja) „Feministki własnym głosem o sobie”; Wydawnictwo eFKa, Fundacja eFKa Kraków 2005
[9] bell hooks (tłum. Majewska Ewa), „Teoria feministyczna, od marginesu do centrum”; Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa, 2013 ; str. 49
[10] bell hooks (tłum. Majewska Ewa), „Teoria feministyczna, od marginesu do centrum”; Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa, 2013 ; str. 51
[11] Graff Agnieszka „Super” w: „Wysokie Obcasy” dodatek do Gazety Wyborczej z 6 czerwca 2013 r.
[12] Środa Magdalena, „Kobiety w władza”; Wydawnictwo W.A.B, Warszawa, 2010; str.13
[13] Fuszara Małgorzata „Kobiety w Polityce” w: Środa Magdalena, „Kobiety w władza”; Wydawnictwo W.A.B, Warszawa, 2010; str.14
[14] Walczewska Sławomira „Damy, rycerze i feministki”, Wydawnictwo eFKa, Kraków 1991, str. 61
[15] Termin feminaziska został rozpropagowany w USA przez prawicową działaczkę Rush Limbaugh, która w opublikowanej w 1992 .r. książce „The Way the Things Ought To Be” wskazała, że feminaziska to kobieta, która jest szczęśliwa widząc ogromną liczbę aborcji

1 komentarz:

  1. "[Czy]feminizm polega na autodefinicji, czy też konieczne jest spełnienie pewnych warunków brzegowych, a jeżeli tak - to o jakie warunki chodzi. Odpowiedz na to pytanie nie jest oczywista, bo tak jak nie ma jednego feminizmu, tak też trudno byłoby wskazać katalog postulatów, stanowiących jego esencję."

    Myślę, że stereotypowo przyjął się jakiś obraz feministki który zawiera w sobie pewien zestaw cech i gdyby zapytać kilkanaście osób na ulicy kim jest 'feministka' moglibyśmy z ich wypowiedzi stworzyć jakiś wspólny trzon, lub chociaż jego zarys. Wydaje mi się, że media wytworzyły dosyć ograniczony obraz feministki, a już zupełnie pominęły feministów skutkiem czego jest to, że wiele osób które może w innym przypadku nazwałoby się feministkami/ feministami nie robi tego dlatego, że nie identyfikuje się z tą wąską kategorią którą prezentują media. Dlatego również nie zgadzam się z przytaczaną tu przez Ciebie bell hooks która mówi o tym, że brak spójności w ruchu feministycznym działa na jego niekorzyść. Świetnie przedstawiła to Justyna Kowalska w codzienniku feministycznym mówiąc że "feminizm polski niejednokrotnie odbierany jest jako jednorodny twór pozbawiony inkluzywności."[1] Tak jak możemy z łatwością nazwać feministką kobietę, która jest w stanie pracować na wysokim stanowisku i jednocześnie zajmować się domem, to nazywanie feministką kobiety, która rezygnuje całkowicie z kariery na rzecz prowadzenia domu jest dla wielu znacznie trudniejsze. I tutaj od razu nasuwa mi się afera, która rozpętała się po wywiadzie "Wysokich Obcasów" z Małgorzatą Terlikowską kiedy wiele osób ( w tym kobiet cytowanych w mediach z wielkim słowem 'FEMINISTKA' przed czy po nazwisku) mówiło o zniewoleniu pani Terlikowskiej i o tym jak bardzo pani Terlikowska jest nieszczęśliwa w swojej roli matki i żony. Wiele osób uznało, że ma prawo do tego aby ją analizować i krytykować za jej świadome wybory życiowe. Myślę, że pani Terlikowska bardzo nie chciałaby zostać nazwana feministką, ale nawet jakby chciała to miałaby z tym problem własnie przez to, że wiele osób by jej tego prawa odmówiło. Więc, wracając do pytania czy feminizm nie skarze sam siebie na niepowodzenia wydaje mi się, że własnie warto podkreślać brak definicji feminizmu, brak warunków które trzeba spełniać aby być feministką a zamiast tego uwypuklać fakt, że feminizm walczy o to żeby kobiety i mężczyźni mieli prawo do własnych wyborów, jakiekolwiek by one nie były, i aby nikt im tego prawa nie zabraniał ani nie ograniczał.



    [1] "Post- Mopizm? Nic z tego!" Justyna Kowalska w Codziennik Feministyczny < http://codziennikfeministyczny.pl/justyna-kowalska-post-mopizm-nic-tego/ >

    OdpowiedzUsuń