JOANNA SOCHACKA
Feministka
/feminista – autodefinicja czy zespół warunków?
„Jestem feministą, ponieważ wiem, ze nierówność i dyskryminacja płci są
tak powszechne, że niemal niedostrzegalne” [Wiktor Osiatyński][1]
„Feministki maja ze mną problem.
Gdybym była kurą domową , która nie wychodzi z kościoła, to wtedy mój opór np.
przeciwko kobiecym parytetom w biznesie byłby zrozumiały. Tymczasem ja jestem
ultraliberałem . Uważam, że skoro mnie się udało bez żadnego wsparcia, to każda
kobieta może powtórzyć moja drogę” [Grażyna Piotrowska – Oliwa][2]
Problemy ze zdefiniowaniem
feminizmu nie są niczym nadzwyczajnym i nowym, jednak w patriarchalnym
heteronormatywnym systemie społecznym utożsamienie się z ruchem kwestionującym
filary tego systemu – może okazać się trudne. Z drugiej strony czy możliwa jest
autodefinicja siebie jako feministki przez kobietę która popiera postulaty
związane z liberalizacją rynku pracy i parytety parlamencie i w zarządach
spółek, ale sprzeciwia się liberalizacji ustawy antyaborcyjnej i nie zgadza się
na tytułowanie jej „prezeską”? Czy bycie feministką / feministą to rola, styl
życia, identyfikacja z pewnymi postulatami czy sformułowanie to w ogóle nie ma
sensu i zamiast niego należałoby raczej deklarować poparcie dla feminizmu jako
pewnej ideologii, oczywiście jeżeli zgodzimy się z tym, że feminizm jest
ideologią i ustalimy punkty graniczne postulatów mieszczących się w jego
ramach. Czy zagadnienia problematyzowane przez współczesne ruchy kobiece, np. w
Polsce przez Kongres Kobiet mieszczą się w ruchu feministycznym, a spektrum
tych zagadnień reprezentuje problemy współczesnych kobiet jako pewnej
zbiorowości?
Nie jest tajemnicą, że
- po pierwsze - wiele kobiet, które w codziennym życiu i aktywności
zawodowej korzysta ze zdobyczy ruchu feministycznego i emancypacyjnego,
jednocześnie odcina się od feminizmu, a po drugie – niejednokrotnie nawet
kobiety, których działalność publiczna, społeczna, czy polityczna sprzyja
interesom kobiet, także nie chcą być nazywane feministkami. Problem ten dotyczy także mężczyzn, albowiem
dla nich publiczna deklaracja poparcia dla feminizmu łączy się najczęściej z
podważeniem ich męskości i podważeniem ich heteroseksualności[3]. Na drugim biegunie zagadnienia znajduje się natomiast cała masa kobiet,
które popierając niektóre postulaty formułowane przez szeroko pojęty ruch
kobiecy – z przyczyn religijnych, środowiskowych lub społecznych, nie identyfikują się z
innymi postulatami feminizmu, niejednokrotnie definiując jednocześnie siebie jako
feministki. Dylematy te wzmocnione
zostają przez obecny w mainstreamowych mediach współczesny wizerunek
feministki, który nie dotyczy już tylko przysłowiowej „babochłopki” – do której
społeczeństwo zdążyło już się przyzwyczaić i która często bywa traktowana z
przymrużeniem oka, lecz obejmuje wykształcone przedstawicielki elity
intelektualnej, klasy średniej oraz aktywne działaczki, organizatorki i
uczestniczki marszów i iventów – najczęściej młode kobiety z dużych miast
głośno i swobodnie mówiące o ważnych – z ich punktu widzenia -
sprawach. To powoduje, że w odbiorze społecznym feminizm bywa często
postrzegany jako wielkomiejski styl życia, pewna rola - co było szczególnie
jaskrawo podkreślane po organizowanym w 2013 r. przez środowiska feministyczne
„Marszu Szmat” – który określany był jako styl zabawy wielkomiejskiego
lewactwa, hordą wojujących feministek.
Na gruncie Polskim bardzo duże znaczenie ma również fakt, że
feminizm od lat przedstawiany jest jako obca naleciałość, coś całkowicie
nie-polskiego, coś czego „prawdziwe Polki” nie potrzebują, co jak wynika z
obecnego w nurcie narodowo – katolickim przekonania o bezkonfliktowej,
harmonijnej polskiej wspólnocie, w której kobiety mają szczególną uwzniośloną
pozycję[4].
Z taką reprezentacją trudno jest utożsamiać się bardzo wielu kobietom, które
bardzo często nie negując słuszności samych postulatów feministek, odcinają się
całkowicie od ruchu który go reprezentuje. Zamienne jest to, że mimo
oczywistego faktu, iż działaczkom feministycznym zawdzięczamy społeczne
podjęcie tematu walki z przemocą seksualną i domową, która właśnie dzięki temu
ruchowi doczekała się uznania jej za poważny problem społeczny, wiele kobiet
korzystających z zdobyczy tego ruchu, nadal nie utożsamia się z feminizmem[5].
Zgodnie z definicją zawartą w
„Słowniku Teorii Feminizmu” – nie ma i nie może być jednej definicji feministki
ze względu na różnorodność postaw, upodobań, ras, grup społecznych i
preferencji seksualnych kobiet, które uważają
się za feministki lub są przez inne
kobiety tak nazywane[6]. Definicja ta – abstrahując od tego, że
wyłącza możliwość definiowania przez nie-kobietę, oraz ogranicza to pojęcie do
feministki bez jednoczesnego zdefiniowania feministy - doskonale problematyzuje
postawione przez mnie pytanie związane z tożsamością feministyczną sprowadzające
się do zagadnienia czy feminizm polega na autodefinicji, czy też konieczne jest
spełnienie pewnych warunków brzegowych, a jeżeli tak - to o jakie warunki chodzi. Odpowiedz na to
pytanie nie jest oczywista, bo tak jak nie ma jednego feminizmu, tak też trudno
byłoby wskazać katalog postulatów, stanowiących jego esencję. Już odpowiedz na
podstawowe pytanie - czy feminizm jest
ruchem społecznym czy ideologią -
prowadzić może sporów pomiędzy różnymi odłamami feminizmu. Z definicji zawartej
w „Słowniku Teorii Feminizmu” wynika, że feminizm obejmuje zarówno doktrynę
równych praw dla kobiet (w praktyce zorganizowany ruch na rzecz praw kobiet)
jak i ideologię przeobrażeń społecznych, i wyzwolenia kobiet opartą wspólnym –
zdaniem autorów – wszystkim odłamom feminizmu przekonaniu, że kobieta cierpi
niesprawiedliwość z powodu własnej płci[7].
W dalszej części autorzy wskazują na różnice pomiędzy feminizmem
abolicjonistycznym, anarchistycznym,
chrześcijańskim, czarnym, duchowym, kulturowym, lesbijskim, liberalnym,
marksistowskim, niezrzeszonym, radykalnym, socjalistycznym, transcendentalnym,
żydowskim i rodzinno – domowym.
Wskazana powyżej definicja nie odzwierciedla jednak całego spektrum
poglądów i zagadnień mieszczących się zwłaszcza w trzeciej fali feminizmu. W definicjach znajdujących się w publikacjach
popularnonaukowych, w tym w Encyklopedii PWN i Wikipedii – akcentuje się z kolei różnice w zakresie
feminizmu pierwszej, drugiej i trzeciej fali – co także nie pozwala na jednoznaczne
i precyzyjne zdefiniowania pojęcia, zwłaszcza w kontekście pytania czy możliwa
jest autodefinicja siebie jako feministki poprzez identyfikację z postulatami
pierwszej fali, z jednoczesnym odrzuceniem postulatów drugiej i trzeciej fali
feminizmu. Sławomira Walczewska
zastanawiając się jak powinien wyglądać współczesny feminizm stwierdza, że na
szczęście nie stanowi on zamkniętej teorii, lecz jest żywą formacją myślową, w
której ciągle jest miejsce na nowe pytania[8].
Na problem braku zgodności co do
tego czym właściwie feminizm, oraz wynikające z tego implikacje praktyczne
zwróciła uwagę również bell hooks wskazując, iż brak konsensusu w zakresie
przyjęcia definicji ruchu feministycznego, lub chociażby określenia solidnych
fundamentów stanowiących podwaliny pod dalszą dyskusję skazuje ten ruch na
porażkę[9].
Zdaniem autorki problem autedefinicji oraz identyfikacji z feminizmem ma głębokie podłoże psychologiczni
i socjologiczne i społeczno – kulturowe i wynika z faktu, że mimo wielu
niekwestionowanych osiągnięć feminizm nadal nie jest masowym ruchem
politycznym, lecz ruchem który realizuje interesy, z którymi nie identyfikuje
się znaczna część kobiet. Panujące
powszechnie przekonanie, że „wszystko uchodzi” oznacza – zdankiem bell hooks -
że każda kobieta dążąca do zrównania swojej pozycji z mężczyznami, bez względu
na to czy jej przekonania mieszczą się w nurcie prawicowym, konserwatywnym,
nacjonalistycznym, lewicowym, czy komunistycznym – może nazywać siebie, lub być
nazywaną feministka, co nie doprowadzi do zbudowania solidnego ruchu politycznego
mogącego doprowadzić do pożądanych zmian społecznych, w zakresie zniesienia
dominacji i elitaryzmu we wszystkich relacjach miedzy ludźmi[10]. Oczywiście spostrzeżenia bell hooks osadzone
zostały w zupełnie innych realiach społecznych i dotyczyły w dużej mierze
kwestii związanych z rasizmem i kolonializmem społeczeństwa amerykańskiego,
jednakże mogą one mieć zastosowanie również do realiów polskich. Tak jak w
Ameryce bardzo długo ruch feministyczny był wizją białych kobiet z klasy
średniej, tak współcześnie w Polsce mamy również doczynienia ze swoistą nadreprezentywnością kobiet z
klasy średniej w ramach ruchu feministycznego. Jednak czy zdefiniowanie
feminizmu w kategorii ruchu politycznego na rzecz zniesienia wszelkich form
dominacji, a więc nie tylko dominacji seksistowskiej, ale również dominacji
wynikającej z rasy i klasy – co postuluje bell hooks - nie sprawi, że postulaty
dotyczące spraw kobiet znikną w ogólnych hasłach socjalizmu?
Zgadzając się co do zasady z tak
postawioną tezą, należy jednak zadać sobie pytanie czy szukając wspólnej
płaszczyzny porozumienia tożsamej dla wszystkich kobiet – feminizm nie skarze
sam siebie na niepowodzenia? Odnosząc to pytanie do realiów polskich i
współczesnego ruchu kobiecego w Polsce przywołać należy wątpliwości i pytania
jakie ze środowisk feministycznych kierowane są pod adresem corocznej
inicjatywy Stowarzyszenia Porozumienie Kobiet 8 Marca – Kongresu Kobiet, o
wyraźnie prorynkowych i liberalnych zapatrywaniach. O ile bowiem Manifa dalej
utożsamiana jest ze światem kobiet pracujących i - z założenia
- reprezentuje i interesy wyzyskiwanych pracownic, o tyle Kongres Kobiet
zdaje się – także ideologicznie – reprezentować i promować kobiety biznesu,
„super – mamy” i „super bohaterki” – jak w jednym z felietonów określiła je
Agnieszka Graff[11]. Czy istnieją w ogóle jakieś wspólne interesy
dla kobiet, które na swojej ciężkiej ścieżce kariery dochodzą do punktu w
którym dotyka ich „szklany sufit” i „lepka podłoga”, kobiet wkraczających na
listy najbogatszych i najbardziej wpływowych Polaków / Polek i kobiet, które ze
względu na istniejące i postępujące rozwarstwienie społeczne i ekonomiczne
pracują za marne grosze i ze względu na ograniczenia społeczno – ekonomiczne
nie maja szansy na przyzwoitą edukację dla swoich dzieci, równy dostęp do
służby zdrowia?
Kolejna trudność wiąże się z tym,
że dla znacznej części kobiet identyfikacja z feminizmem nie jest możliwa z tej
prostej przyczyny, że w zasadzie nie są pewne znaczenia tego słowa, które budzi
bardzo różne – często negatywne - skojarzenia. Magdalena Środa zauważa, że pytanie
„czy jest pani feministką?” jest z
gatunku pytań „czy jest pani terrorystką / komunistką? a w wersji bardziej
radykalnej „czy ma pani cos wspólnego z K. Szczuką?”[12].
Jak wynika z badań przeprowadzonych przez prof. Małgorzatę Fuszarę zdaniem
respondentów feministki to: „osoby, które chcą sobie podporządkować mężczyzn”,
czy „odrzucając mężczyzn”, a feminizm to „coś urojone porze kobiety”, „coś
czego nie powinno być”, demoralizacja życia społecznego” [13].
Stereotyp ten będzie miał największe znaczenia dla tych kobiet, które
identyfikują się jako osoby wierzące, czy też związane z Kościołem Katolickim,
oraz osoby o poglądach prawicowych, albowiem te właśnie środowiska powielają i
utrwalają stereotyp feministki jako kobiety samotnej, nienawidzącej mężczyzn,
najczęściej brzydkiej i niezadbanej, lesbijki, walczącej z tym co naturalne,
tradycyjne i boskie. Także powszechna homofobia odstrasza niektóre kobiety
przed poparciem ruchu który kojarzony jest jako grupa „przyjazna” środowiskom
nieheteroseksulanym. W warunkach polskich problem identyfikacji z feminizmem
nabiera szczególnego znaczenia ze względu na swoją specyfikę i uwikłanie
kwestii dotyczących spraw kobiet w historyczny kontekst kulturowy i religijny,
który Sławomira Walczewska określa mianem
rycerskiego kontraktu płci[14]. Szarmancki i rycerski mężczyzna i pełna
godności, miłości i poświęcenia elegancka dama – to w naszym nadwiślańskim
kręgu kulturowym nadal model wartościowej relacji płciowej, w której to co
kobiece i to co męskie jest znane, oswojone i poparte „tradycją”. Zasady rycerskiego kontaktu płci okazały się
jednak bardzo kontrowersyjne i trudne do zniesienia w zakresie problemu aborcji
– który w moim odczuciu – w Polsce stanowi jedną z poważniejszych spraw determinujących
identyfikacje z feminizmem.
Radykalizacja środowisk prawicowych i skupionych wokół Kościoła
Katolickiego w zakresie sprawy aborcji związana z zawłaszczeniem i
ideologizacją języka dotyczącego tej sprawy, powodują, że bardzo wiele kobiet
która identyfikuje się postulatami feminizmu – boi się łatki „feministki” jak
osoby która jest za „zabijaniem (nienarodzonych) dzieci”. W tych środowiskach
często na określenie feministek stosuje się termin feminaziska, który będąc
oczywistym oksymoronem językowym jest jednocześnie sprytnym narządzeniem propagandy[15]. Łatka „feministki” przeszkadza jednak nie
tylko kobietom religijnym, ale również bardzo często kobietom, którym udało się
osianą sukces zawodowy, które – pod wpływem charakterystycznego dla naszych
czasów neoliberalizmu – swój jednostkowy sukces postrzegają jako wynik swojej
pracy i dowód na zbędność wszelkich postulatów głoszonych przez feministki. Być
może dlatego ikoną neoliberalizmu stała się przedsiębiorcza, elastyczna zdolan
do konkurencji z innymi, ofiarna pracowniczka, bizneswoman, super matka która
utrzymuje siebie, doskonale łączy karierę zawodową z obowiązkami domowymi a
wszystko to czyni na prywatny rachunek.
Uważam, że odpowiedz na moje
pytanie nie jest łatwa, albowiem tak jak nie ma jednej definicji feministki,
nie ma również jednej definicji ruchu feministycznego i feminizmu. Feminizm od
zawsze był pewnym niszowym światopoglądem, który podważał, to co na pozór
wydawało się oczywiste, to co najbardziej w kulturze zakorzenione. Związana z
feminizmem lewicowa wrażliwość skłania mnie jednak ku tezie, aby pozwolić
każdej osobie na możliwość autodefinowania siebie jako feministki / feministy.
[1]
Osiatyński Wiktor „A czy ty jesteś feministą?” w: Gazeta Wyborcza 19 czerwca
2009 r.
[2] Moja
droga na szczyt: Grażyna Piotrowska – Oliwa w: Bloombergbusinessweek.pl
17.02.2014
[3] Na ten
temat pisał między innymi - Katz Jackson, tłum. Danicka Małgorzata,
Dzierzgowska Anna, Naumowski Paweł, Nowakowska Katarzyna, Rutkowska Ewa;
„Paradoks Macho. Dlaczego niektórzy mężczyźni nienawidzą kobiet i co wszyscy
mężczyźni mogą z tym zrobić”; Wydawnictwo Czarna Owca, Fundacja Feminoteka,
Warszawa 2012;
[4] Graff
Agnieszka „Magma i inne próby zrozumienia o co tu chodzi”, Wydawnictwo Krytyki
Politycznej, Warszawa 2010; Walczewska
Sławomira „Damy, rycerze i feministki”, Wydawnictwo eFKa, Kraków 1991;
[5] Moje
doświadczenia z pracą z kobietami dotkniętymi przemocą, które korzystają z
pomocy oferowanej przeze mnie w ramach bezpłatnej pomocy prawnej dla kobiet –
ofiar przemocy wskakują, że kobiety te nie tylko nie utożsamiają się z
feminizmem, ale wręcz stanowczo zaprzeczają jakimkolwiek próbom identyfikacji z
tym ruchem.
[6] Humm
Maggie (tłum. Umińska Bożena, Mikos Jarosław); „Słownik Teorii Feminizmu”;
Wydawnictwo Semper, Warszawa, 1993; str. 59 fragment definicji feministki
[7] Humm
Maggie (tłum. Umińska Bożena, Mikos Jarosław); „Słownik Teorii Feminizmu”;
Wydawnictwo Semper, Warszawa, 1993; str. 60 fragment definicji feminizmu
[8]
Walczewska Sławomira w: Walczewska Sławomira (wstęp i redakcja) „Feministki
własnym głosem o sobie”; Wydawnictwo eFKa, Fundacja eFKa Kraków 2005
[9] bell
hooks (tłum. Majewska Ewa), „Teoria feministyczna, od marginesu do centrum”;
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa, 2013 ; str. 49
[10] bell
hooks (tłum. Majewska Ewa), „Teoria feministyczna, od marginesu do centrum”;
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa, 2013 ; str. 51
[11] Graff
Agnieszka „Super” w: „Wysokie Obcasy” dodatek do Gazety Wyborczej z 6 czerwca
2013 r.
[12] Środa
Magdalena, „Kobiety w władza”; Wydawnictwo W.A.B, Warszawa, 2010; str.13
[13] Fuszara
Małgorzata „Kobiety w Polityce” w: Środa Magdalena, „Kobiety w władza”;
Wydawnictwo W.A.B, Warszawa, 2010; str.14
[14]
Walczewska Sławomira „Damy, rycerze i feministki”, Wydawnictwo eFKa, Kraków
1991, str. 61
[15] Termin
feminaziska został rozpropagowany w USA przez prawicową działaczkę Rush
Limbaugh, która w opublikowanej w 1992 .r. książce „The Way the Things Ought To
Be” wskazała, że feminaziska to kobieta, która jest szczęśliwa widząc ogromną
liczbę aborcji
"[Czy]feminizm polega na autodefinicji, czy też konieczne jest spełnienie pewnych warunków brzegowych, a jeżeli tak - to o jakie warunki chodzi. Odpowiedz na to pytanie nie jest oczywista, bo tak jak nie ma jednego feminizmu, tak też trudno byłoby wskazać katalog postulatów, stanowiących jego esencję."
OdpowiedzUsuńMyślę, że stereotypowo przyjął się jakiś obraz feministki który zawiera w sobie pewien zestaw cech i gdyby zapytać kilkanaście osób na ulicy kim jest 'feministka' moglibyśmy z ich wypowiedzi stworzyć jakiś wspólny trzon, lub chociaż jego zarys. Wydaje mi się, że media wytworzyły dosyć ograniczony obraz feministki, a już zupełnie pominęły feministów skutkiem czego jest to, że wiele osób które może w innym przypadku nazwałoby się feministkami/ feministami nie robi tego dlatego, że nie identyfikuje się z tą wąską kategorią którą prezentują media. Dlatego również nie zgadzam się z przytaczaną tu przez Ciebie bell hooks która mówi o tym, że brak spójności w ruchu feministycznym działa na jego niekorzyść. Świetnie przedstawiła to Justyna Kowalska w codzienniku feministycznym mówiąc że "feminizm polski niejednokrotnie odbierany jest jako jednorodny twór pozbawiony inkluzywności."[1] Tak jak możemy z łatwością nazwać feministką kobietę, która jest w stanie pracować na wysokim stanowisku i jednocześnie zajmować się domem, to nazywanie feministką kobiety, która rezygnuje całkowicie z kariery na rzecz prowadzenia domu jest dla wielu znacznie trudniejsze. I tutaj od razu nasuwa mi się afera, która rozpętała się po wywiadzie "Wysokich Obcasów" z Małgorzatą Terlikowską kiedy wiele osób ( w tym kobiet cytowanych w mediach z wielkim słowem 'FEMINISTKA' przed czy po nazwisku) mówiło o zniewoleniu pani Terlikowskiej i o tym jak bardzo pani Terlikowska jest nieszczęśliwa w swojej roli matki i żony. Wiele osób uznało, że ma prawo do tego aby ją analizować i krytykować za jej świadome wybory życiowe. Myślę, że pani Terlikowska bardzo nie chciałaby zostać nazwana feministką, ale nawet jakby chciała to miałaby z tym problem własnie przez to, że wiele osób by jej tego prawa odmówiło. Więc, wracając do pytania czy feminizm nie skarze sam siebie na niepowodzenia wydaje mi się, że własnie warto podkreślać brak definicji feminizmu, brak warunków które trzeba spełniać aby być feministką a zamiast tego uwypuklać fakt, że feminizm walczy o to żeby kobiety i mężczyźni mieli prawo do własnych wyborów, jakiekolwiek by one nie były, i aby nikt im tego prawa nie zabraniał ani nie ograniczał.
[1] "Post- Mopizm? Nic z tego!" Justyna Kowalska w Codziennik Feministyczny < http://codziennikfeministyczny.pl/justyna-kowalska-post-mopizm-nic-tego/ >