18 lutego na Euromajdanie zaczęły się poważne walki między demonstrantami, a Berkutem. Zginęło wtedy 26 osób, a wiele zostało rannych.
Wieczorem na scenie Witalij Kliczko wezwał kobiety i dzieci do opuszczenia placu.
Dalszy ciąg historii jest znany.
Nie jestem jednak w stanie zapomnieć tego zdania. Powtarzano je wielokrotnie we wszystkich wiadomościach.
Próbuję sobie wyobrazić, że stoję od dwóch miesięcy ze wszystkimi na Majdanie i razem z nimi staram się walczyć o wolność swojego kraju – albo o wolność w ogóle.
Przez całe te dwa miesiące jest niebezpiecznie, są pobicia, ranni, porwania, tortury.
Ci, którzy stoją na Majdanie, wciąż jednak stoją razem.
A potem jeden z przywódców mówi, żebym poszła do domu.
Przecież wcześniej staliśmy razem.
Dlaczego nagle kobiety tracą prawo do walki i zamiast bohaterek stają się ofiarami przyrównanymi do dzieci?
Może chodzi o motywację?
Potrzeba ochrony dzieci i kobiet ma jeszcze bardziej zmotywować zgromadzonych mężczyzn. Trzeba w nich podtrzymać wolę walki, podkreślić, że są bohaterami.
Zostają, żeby ochraniać kobiety i dzieci. Sami na polu bitwy.
Odejście kobiet ma podnosić morale mężczyzn i podsycać mit bohaterstwa.
Moim zdaniem Kliczko, obraził kobiety, które stały na placu. Zrobił z nich ofiary i próbował odebrać bohaterstwo, aby podsycić wolę walki w mężczyznach.
Tak jest w każdej wojnie, powstaniu, konspiracji – na początku razem – potem mężczyźni bohaterowie, są zwycięzcami.
Po polsku nie ma nawet słowa dla kobiety – powstańca. Rolą przewidzianą dla tych, które jednak nie zgodzą się iść do domu, jest sanitariuszka.
Kiedy walczący już skończą walkę, żywi bądź martwi, reszta narodu będzie ich słusznie podziwiać.
Będziemy też podziwiać sanitariuszki, za pomaganie bohaterom. Nie za bycie bohaterkami – poproszono je, żeby tego nie robiły.
Gosia, bardzo słuszny wpis i bezbłędna puenta.
OdpowiedzUsuńPostanowiłam zatem pociągnąć temat wydarzeń na Ukrainie - a raczej "naszej polskiej" ich recepcji z podobnej do Twojej perspektywy.
W świątecznej gazecie wyborczej z 22.02. autorem okładkowego artykułu - jak zresztą zazwyczaj w sytuacji "dziejowych przemian" - jest Adam Michnik. Tytuł tego artykułu - eseju brzmi: "BRACIA, PODZIWIAMY WAS". Utrzymany w charakterystycznym dla autora, patetycznym tonie, opowiada o walce Ukraińców o wolność, godność, prawo do wyboru; mnie szczególnie spodobały się dwa zdania: "Powtarzamy dziś wraz z całą Polską: "Za naszą i waszą wolność". Naszym braciom Ukraińcom ślemy słowa solidarności" i: "Dziś, powtarzając te słowa, kładziemy rękę na naszym polskim sercu". No i oczywiście sam wymowny tytuł...
Napisałam więc list. W odpowiedzi na tekst Adama Michnika, ale nie do niego zaadresowany. Oto on:
"SIOSTRY, WSPIERAMY WAS.
Adam Michnik, dysponent polskiego serca, w jakże podniosłej apostrofie zwrócił się do naszych braci Ukraińców. Powołując się na wiersz Herberta z 1956r. wyraził podziw dla patriotów walczących i narażających życie o "wolną ojczyznę". Być może widok gotowych na wszystko, rzucających brukiem i butelkami z benzyną mężczyzn przesłonił mu pełny obraz wydarzeń na Majdanie.
Drogie siostry! Widziałam Was na zdjęciach i filmach, jak rzucałyście kostkami brukowymi, wynosiłyście i opatrywałyście rannych, byłyście bite i kpane przez oddziały policji, strzelano także do Was. Jeżeli na murze jednego z otaczających Euromajdan budynków pojawiłby się napis podobny do tego z muru ze stoczni gdańskiej z 80. roku: "Kobiety, nie przeszkadzajcie nam - my walczymy o Ukrainę" - nie odebrałoby Wam to siły. Nawet gdy Wasz kolega, opozycjonista, prosi Was o opuszczenie placu - nie odbiera Wam to odwagi.
Nie powtarzam tego dzisiaj z całą Polską, ale mówię w swoim imieniu: Siostry Ukrainki, trzymajcie się dzielnie."
Nasi dysydenci nawet po 25 latach niewiele w pewnych kwestiach zrozumieli. Trzeba dbać, by na Ukrainie rozumieli od początku.
Bogna